poniedziałek, 30 listopada 2009

Lazio & Campania




To byly trzy tygodnie idealnej pogody i przychylnego (od Promontorio Argentario brak wiatru jest dla nas jak najbardziej przychylnym stanem) morza. Od Riva di Traiano do Neaplolu doplynelismy w dwa dni, pokonujac rekordowy odcinek dniowy - 66 mil. Jednego tylko poranka (gdzies kolo Anzio) zdziwilismy sie bardzo, a powodem tego byla  gesta mgla. Odczekalismy do pol godziny po wchodzie slonca – to samo. Radar nie dziala (okazalo sie ze przyczyna nie bylo Tomkowe skrocenie kabla..  Po otworzeniu obudowy w srodku byla dobra szklanka wody! Skorodowane kondensatory poodpadaly) a plynac trzeba, wiec spedzilismy caly ranek wytezajac wzrok i dmuchajac w rog.

Wschody i zachody slonca wyznaczaja nam pory dnia bardziej niz cokolwiek innego, choc nie ‘zastepuja nam codziennej porcji telewizji’ ?. Moze nie sa na tyle urzekajace w tych szerokosciach. Wieczorami ogladamy Simpsonow.

Powrocil swiecacy plankton! A moze po prostu my znow zaczelismy plywac noca. A noca ciezko nie plywac gdy zachody slonca sa przed 17ta. Znalezlismy jednak przyjemny sposob spedzania czasu wieczornych ciemnosci – komputerowe gry turowe ?. Gdy jedno gra, drugie czyni powinnosci wachtowe. Wracajac do planktonu, kadluby macac to swiecace cos robia swiecaca fale a z tylu kilwater wyglada jak dwie jasne linie (z prawej dwa razy jasniejsza od sruby). Gdy myslalam ze nic mnie juz bardziej nie zachwyci tego wieczoru, pojawily sie delfiny. Bylo to gdzies przed Neapolem, przed wyspa I.d’Ischia. Ale nie wygladaly jak delfiny tylko jak swiecace delfiny! Najpierw zobaczylismy jaskrawe slady jak od torpedy przecinajace wode pod kadlubami pod roznym katem. Tej nocy ich ruch i plankton spowodowaly ze delfiny swiecily w ciemnosciach! Wygladalo to troche jak w matriksie,  tylko zamiast zielonych cyfer byly blekitnojaskrawe blyski, ktore migotliwie ale charakterystycznie oddawaly ksztalt delfiniego ciala. Gdy wyskakiwaly z wody ich grzbieciki przestawaly swiecic, by po wskoczeniu spowrotem przywdziac swiecaca powloke. Tomek wymyslil cos w stylu: ‘one lubia gdy sie do nich spiewa’ wiec spiewalismy by zatrzymac je dluzej! Delfiny towarzyszyly nam dobre 15 minut a gdy stado odplynelo zostal jeden i ten byl z nami jeszcze jakis czas a plynac doslownie ocieral sie o dzioby lodki, gwaltownie przeplywajac z jednej strony dziobu na drugi jakgdyby chcial sie podrapac..


Civitavecchia, Riva di Traiano, Capo Circeo, I. d’Ischia, Golfo di Napoli.. We made it as fast as we could. The sea was calm and the weather flawless. Maybe apart from one morning when we woke up in a fog that persisted till midday! And all we did that mornimg (our radar is broken) was to blow the horn and look hard. Early sun sets give us no choice but to sail in the dark, which can be fun. We play computer games in turns. In this way one of us is always watchkeeping. One night we saw amazing spectacle, something too extraordinary to narrate but I’ll try: glowing dolphins’ show! Glowing microorganisms, the motion these mammals create resulted (in that night’s lightning conditions) in luminous border around their bodies. From some sailor stories Tom remembered that dolphins will keep your boat company longer  if you sing to them and so we did. Dolphins stayed with us for 20 dazzling  minutes. 



*


*


*


*


*




Procida. Marina della Corricella




Sc. O Roviglianc


*



Marina di Stabia

Marina przednia ale zaraz za palmami i murami jest najbrzydsze miasto jakie w zyciu widzielismy! – Cantiere. Nie moglismy sie nadziwic jak moga brac 40 euro za postoj blisko takiej brzydoty. Pewnie chodzi o lokalizacje – to tylko 10 min drogi rowerami od Pompei.



W tle Wezuwiusz



Capri
Wyspe Capri oplynelismy dookola by wybadac Blekitna Grote. Niestety fala byla zbyt wysoka zeby mozna bylo pozwolic sobie na jej eksploracje pontonem.


*


*


*


*



Z naszego nowego kotwicowiska eksplorowalismy inne jaskinie Capri, kiedy do naszego hipcia podplyneli Carabinieri. Spisali nas i zanim zdazylismy spowrotem wgramolic sie na ponton odplyneli. Moze chcieli nas tylko upomniec bo tam gdzie bylismy byl zakaz desantu z powodu kamiennych lawin a moze po prostu nie mieli ochoty na rozmowy po angielsku. Zreszta odplynelismy z tego miejsca po polnocy.. To byl nieliczny dzien kiedy nie mielismy aktualnej prognozy pogody na noc i o polnocy wiatr zmienil nasze gladkie do tej pory kotwicowisko w hustawke. Smiejemy sie czasem z tych nocy. Okreslamy je nocami ‘pozycji bocznych ustalonych’, bo cialo nie worek ziemniakow.


*


*



Palinuro


*



Zbiory czarnych oliwek


*


*







1 komentarz:

  1. Fantastyczne zdjecia!!! Dopiero trafilem na Wasza strone i bardzo sie ciesze ze ja znalazlem :) Bede tu czesciej zagladal :) Pomyslnych wiatrow! Mikolaj

    OdpowiedzUsuń